Superliga – to jest to!

Każda idea ma swoją historię. Ligi przedmiotowe wzięły się z połączenia zabawy edukacyjnej z atmosferą sportowej rywalizacji. Uczestnicy doświadczają wspólnoty grupowej, ale mogą też ujawnić indywidualne talenty.

Kilka prawd szkolnych, a nawet oświatowych każdy z nas prędzej czy późnej odkrywa sam. Prawda pierwsza, banalna brzmi: piątka piątce może nie być równa. Zależy od nauczyciela, od szkoły, od poziomu wymagań.

Prawda druga – już nieco mniej oczywista – jest taka: są przedmioty, z których o wyższą ocenę łatwiej (bo coś się zawsze powie) i takie, które takiej szansy nam nie dają (choć są nauczyciele historii czy polskiego, którzy za pustosłowie najsłuszniej stawiają jedynkę). Prawda trzecia – z gatunku szkolnej strategii – mówi, że przy sporej dozie pracowitości, głębszym rozpoznaniu upodobań nauczycieli i wykorzystaniu formalizmu wystawiania ocen można w szkole długo uchodzić za człowieka renesansu, celującego we wszystkich przedmiotach. Z tych samych powodów można też zostać wziętym za organicznie niezdolnego lub co najwyżej ekscentryka. Jeśli do czterech prawd się ograniczyć, to czwarta brzmi: najtrudniejsze do odkrycia dla nauczycieli i dla uczniów są te oryginalne nieraz talenty, z których sami uczniowie nie zdają sobie sprawy, a nauczycielom też raczej nie przyjdą one do głowy.

 

U źródeł pomysłu

I tu historia w historii. Mniej więcej dekadę temu wraz z Zakładem Myśli i Kultury Politycznej UAM uczestniczyłem w badaniach na zlecenie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego, prowadzonych w kilkudziesięciu gimnazjach i liceach naszego województwa. Badania – ułożone w formie zabawy – dotyczyły wiedzy ogólnej uczniów, rozpoznawalności słów i znaków, wywoływania gry skojarzeń, a także umiejętności wychodzenia z trudnej sytuacji. Celowo część zagadnień i pytań dla gimnazjalistów i licealistów była wspólna.

Co się okazało? Nie mogło nas zaskoczyć, że uczniowie z liceów i gimnazjów cieszących się pewną renomą uzyskiwali średnio wyniki znacznie lepsze od reszty szkół. Niespodzianki pojawiły się natomiast w klasyfikacji indywidualnej. Bo znakomite nieraz wyniki osiągali uczniowie nie tylko na tle swojej klasy czy szkoły należącej do mniej „sławnych”, często też z niewielkiej miejscowości. Co więcej – błyszczeli na tle całej badanej reszty. No i zaskoczenie chyba największe – zdarzali się gimnazjaliści z mniejszych miejscowości, którzy niewiele ustępowali koleżankom i kolegom z renomowanych liceów. Słowem – talent to tajemnica i skarb, który występuje wszędzie. Poznaliśmy też przypadek, gdy czystej wody talent matematyczny, odbierając należne nagrody i wyróżnienia, wyznał niespodzianie, że naprawdę dobry jest z zupełnie innego przedmiotu, a z matematyki to właściwie „idzie mu tak sobie.”

 

Walka o puchar

Z takich to i innych doświadczeń zrodziła się idea lig przedmiotowych rozgrywanych od początku w trybie zdalnym. Idea zabawy edukacyjnej o charakterze cokolwiek sportowym, opartej na rywalizacji, w której doraźnie uczestniczą trzyosobowe zespoły, a rozgrywki trwają cały sezon. Pewien „podstęp” polega tu na tym, że nie „grają” w ligach (matematycznej, polonistycznej, historycznej, geograficznej czy języka angielskiego) średnie ocen poszczególnych klas czy szkół (ani ich „renomy”), lecz uczniowie wytypowani i oddelegowani do danej ligi przez szkoły według ustalonych kryteriów. Liczy się nie tylko talent czy wiedza, ale i refleks, opanowanie nerwów, obycie z kamerą i mikrofonem, umiejętność szybkiej pracy w małym zespole, a także odwaga odpowiedzi na niestandardowe często pytania. Trzeba dodać, że rozgrywki trwają długo, co ogranicza tzw. łut szczęścia. Trzeba też umieć rozłożyć siły. Zbudować spore rezerwy kadrowe. Wystawić optymalną dla danego meczu trójkę graczy (znawców historii starożytnej albo najnowszej, mistrzów algebry, a innym razem geometrii). Dochodzi czynnik ryzyka, bo nie wszystkie odpowiedzi punktowane są jednakowo. Można grać ostrożnie lub ofensywne. Dobrze jest też wyłonić z trójki lidera odpowiedzialnego za ostanie słowo, a także egzekutora rzutów karnych (gdyby o punkty dla szkoły trzeba walczyć w pojedynkę). Mistrzem zostaje się po zsumowaniu punktów z wszystkich meczów. Jest jeszcze faza pucharowa. Trzy najlepsze zespoły grają ze sobą o puchar. Teraz już mecz jest tylko jeden, co skłania przeważnie do większego ryzyka. Czy mistrz rozgrywek zdobędzie puchar? Tego nikt nie wie.  
Liczy się nie tylko talent
czy wiedza,

ale i refleks,
opanowanie nerwów,
obycie z kamerą
i mikrofonem,

umiejętność szybkiej pracy
w małym zespole,

a także odwaga odpowiedzi
na niestandardowe pytania.

Oczywiście, poszczególne ligi przedmiotowe mogą wystąpić w rozmaitych wariantach. Od lat zastanawiamy się nad pulą pytań układanych przez samych uczniów, a następnie po wymieszaniu ich w cyfrowym bębnie przez nich losowanych. Myślimy o wykładach i ćwiczeniach mających przygotować zespoły do tego typu rozgrywek. O udoskonaleniu i uatrakcyjnieniu ich technicznej strony. I kilku innych rozwiązaniach, które niech na razie pozostaną tajemnicą.

 


Gorąca rywalizacja trójek ligowych. Czynnik ryzyka wynika z tego, że nie wszystkie odpowiedzi
punktowane są jednakowo. A grać można ostrożnie lub ofensywne.

  

prof. Waldemar Łazuga
Główny Opiekun Naukowy Projektu „Wielkopolska Superliga Liceów”