Edukacyjne mity i kanciaste globusy

Początek roku szkolnego to dobra okazja do przyjrzenia się dwóm mitom na temat edukacji, które powszechnie krążą w opiniach metodyków, dyrektorów szkół, nauczycieli, a nawet naukowców.

Nauczyć dużo, w nieśpiesznym tempie, jednak dokładnie, w sposób ciekawy, angażujący, praktyczny, w przyjaznej atmosferze, z uwzględnieniem indywidualnych strategii uczenia się uczniów. Oto jaka powinna być lekcja.

Zaspokojenia wielu potrzeb różnicowanych grup odbiorców o zindywidualizowanych interesach poszukuje się w coraz doskonalszych metodach kształcenia i środkach dydaktycznych, w myśl zasady, że edukacja jest rozwojem od wewnątrz i powstaje na skutek narzędzi zewnętrznych[1].

Różnorodność tych drugich (m.in. narzędzi, aplikacji, stron internetowych), zwłaszcza po okresie zdalnego nauczania, w sposób znaczący wpłynęła na jakość pracy wielu nauczycielek i nauczycieli. Jednak to celowe stosowanie tych pierwszych (metod kształcenia) uzasadnia konieczność włączania odpowiednich środków i narzędzi. I chociaż nie ma jednej, najskuteczniejszej metody nauczania niezależnie od cech studentów[2], to na przestrzeni lat narosło wiele mitów dotyczących metodyki. Niemal każdy nauczyciel wskaże większą wartość metod aktywizujących nad pracą z podręcznikiem czy wykładem,
wyżej postawi metodę problemową nad nauczaniem teoretycznym. Wartość poszczególnych metod mierzy się ich skutecznością, tą z kolei najczęściej postrzega się jako stopień zapamiętania materiału bądź wykształcenia trwałej umiejętności. Te aspekty podlegają pomiarowi dydaktycznemu w formie egzaminu zewnętrznego, który obecnie coraz częściej staje się celem samym w sobie.

Przyjrzyjmy się dwóm najbardziej rozpowszechnionym w środowisku edukacyjnym mitom związanym z nastawieniem na efektywność kształcenia.

 

Wykład do lamusa?

Pierwszy mit dotyczy przekonania, że więcej zapamiętujemy, korzystając z metod praktycznych, niż słuchając wykładu.

Edgar Dale – amerykański edukator, który wniósł duży wkład w rozwój metodologii analizy treści materiałów audiowizualnych, przez wielu (niesłusznie!) uważany jest także za praojca tzw. trójkąta (stożka) efektywności zapamiętywania. Powszechnie znana ilustracja pokazuje skuteczność zapamiętywania w zależności od formy poznawczej (10% zapamiętujesz z tego, co słyszysz; 20% – co przeczytasz; 30% – co zobaczysz 50% – co zobaczysz i usłyszysz; 70% – co powiesz i napiszesz; 90% – w co jesteś zaangażowany mówiąc i działając).

Edgar Dale rzeczywiście jest autorem „stożka”, z tym, że w jego pracach (w każdym z trzech wydań w latach: 1946, 1954 i 1969) nie pojawiły się żadne wartości procentowe dotyczące zapamiętywania informacji w zależności od stosowanej metody nauczania. Inny także był sens opracowanego przez niego schematu – jego autor w formie piramidy obrazowo uporządkował różne sposoby przetwarzania (doświadczania, przeżywania) informacji – od najmniej do najbardziej abstrakcyjnych (szczyt stożka)[3]. W grafice tej znalazły się kolejno (idąc od podstawy piramidy): doświadczenia ukierunkowane na konkretny cel, doświadczenia zaaranżowane (symulacyjne), ćwiczenia dramowe, demonstracje, wycieczki, wystawy, ruchome zdjęcia (filmy), nagrania i zdjęcia, symbole obrazowe, symbole słowne.

Co warto dodać, niezależnie od tego, kiedy po raz pierwszy przypisano dane procentowe powszechnie wykorzystywanemu stożkowi (wbrew woli jego autora), dowody na rzecz mniejszej efektywności uczenia się za pomocą metody wykładowej w stosunku do alternatywnych (bardziej angażujących ucznia) metod są niejednoznaczne[4]. Chociaż efektywne przetwarzanie informacji jest bardziej prawdopodobne, gdy stosowane są metody aktywizujące czy interaktywne, ale nie zawsze tak się dzieje i tradycyjne wykłady niekoniecznie prowadzą do bierności czy braku krytycznego myślenia[5]. Sam wykład zaś może zawierać elementy interaktywne między uczącymi się a uczącym[6].

 

Style uczenia się

Drugi mit polega na przekonaniu, że wzrokowcy skuteczniej uczą się, pracując z obrazami, słuchowcy podczas odbioru nagrań, kinestetycy w działaniu.

Trudno jednak wyobrazić sobie naukę jazdy na rowerze jedynie poprzez obserwację rysunków i nagrań przedstawiających poruszające się na nim inne osoby czy też nauczenie się gry na fortepianie jedynie dzięki słuchaniu utworów na nagraniach dźwiękowych.

Tymczasem od wielu lat stosujemy w szkołach podział uczniów ze względu na tzw. „style uczenia się”, z których najpopularniejsze to: wzrokowiec, słuchowiec i kinestetyk. Kiedy jednak mówimy o stylach uczenia się (inaczej: preferencjach strategii uczenia się), rozmawiamy wówczas o upodobaniach, a nie o efektywności wykorzystania w uczeniu się materiałów wizualnych albo dźwiękowych[7]. Opinie znaczącej części edukatorów potwierdzają,
że dopasowanie nauczania do preferowanych stylów uczniów przynosi lepsze rezultaty, jednak badania naukowe potwierdzające taką zależność są
w zdecydowanej mniejszości.

W rzeczywistości strategie uczenia się nie są czymś stałym, a wpływ na ich kształtowanie może mieć także nauczyciel, który w sposób przemyślany i celowy dobiera metody kształcenia do treści programowych. Tego typu „dopasowanie” jest przejawem własnego, oryginalnego stylu nauczyciela, a nie dostosowywaniem się do preferencji sposobu uczenia się uczniów. Tym samym stwierdzić należy, że wyrządzamy uczniom poważną krzywdę, sugerując, że może im wystarczyć tylko jeden styl uczenia się, nie zaś plastyczny repertuar takich stylów, z którego można wybrać najodpowiedniejszy w danym kontekście[8].

 

Kanciaste globusy

Typ wykonywanych zadań w szkole jest/może być krytycznym czynnikiem dla rozwoju poznawczego uczniów, a ostatecznie sam proces uczenia się jest równie ważny, jeśli nie ważniejszy niż jego efekt[9]. Dlatego też tematem pierwszego spotkania sieci współpracy nauczycieli geografii Pog(eo)dajmy w roku szkolnym 2021/2022 będzie praca z modelami, które można wykorzystać zarówno do demonstracji, jak i do ćwiczeń.

Włączenie pracy manualnej, aktywności rąk, zwłaszcza po okresie pracy jedynie na klawiaturze komputera, może przynieść pozytywne skutki w opanowaniu wybranych treści geograficznych. Podstawowym modelem na lekcjach geografii jest globus, chociaż ten w ostatnim czasie
wyparty został przez różnorodne aplikacje komputerowe, które pomagają wyjaśniać zjawiska związane z ruchami Ziemi, określić położenie lądów 
i oceanów na kuli ziemskiej czy też rozmieszczenie biegunów, równika, południka zerowego i 180°, półkul, zwrotników i kół podbiegunowych.

Na pierwszym spotkaniu z sieciującymi się nauczycielami geografii w Szkole Podstawowej nr 83 „Łejery” im. Emilii Waśniowskiej na warsztatach Kanciaste globusy i foremne kule: do podziału lądów i na półkule będziemy ćwiczyć geograficzne umiejętności z własnoręcznie wykonanymi modelami Ziemi w trójwymiarze i na płaszczyźnie.

Na spotkaniu z nauczycielami będziemy ćwiczyć geograficzne umiejętności z własnoręcznie wykonanymi modelami Ziemi w trójwymiarze i na płaszczyźnie.
fot. Jakub Sypniewski

 

Jakub Sypniewski
nauczyciel przyrody i geografii w Szkole Podstawowej nr 83 "Łejery" im. Emilli Waśniowskiej;
doradca metodyczny w ODN w Poznaniu;
doktorant w Pracowni Dydaktyki Geografii na UAM w Poznaniu

 

  

[1] Dewey J., Doświadczenie i edukacja, Warszawska Firma Wydawnicza SC, Warszawa 2014, s. 9.

[2] Holmes J.D., Edukacja i uczenie się 16 największych mitów, PWN, Warszawa 2019, s. 44.

[3] Garstka T., Psychopedagogiczne mity, Wolters Kluwer, Warszawa 2016, s. 219.

[4] Holmes J.D., Edukacja i uczenie się 16 największych mitów, PWN, Warszawa 2019, s. 47.

[5] Tamże, s. 46.

[6] Tamże, s. 46.

[7] Garstka T., Psychopedagogiczne mity, Wolters Kluwer, Warszawa 2016, s. 231.

[8] Lilienfeld S.O., Lynn S.J., Ruscio J., Beyerstein B.L., 50 wielkich mitów psychologii popularnej, Wyd. CiS, Warszawa-Stare Groszki 2011, s. 166.

[9] Dylak S., Architektura wiedzy w szkole, Difin, Warszawa 2013, s. 50.