Nauczyciel historii wobec modnych teorii pseudonaukowych
Ciekawość może doprowadzić młodzież szkolną do zapoznania się z różnymi modnymi teoriami spiskowymi, której twarzami nierzadko stają się celebryci czy osoby z pierwszych stron gazet.
W obecnych czasach rola Internetu, a przede wszystkim mediów społecznościowych, jest znacząca w życiu codziennym i zapobiega wykluczeniu komunikacyjnemu. Uczniowie prowadzą równolegle życie w świecie materialnym oraz wirtualnym. Wydaje się, że czasem nawet z dominacją tego drugiego, co możemy zaobserwować także w szkole. W ostatnich latach nasilone jest propagowanie różnych teorii, stanowią one nierzadko część wojny hybrydowej, są wykorzystywane przy tworzeniu fake newsów. Przykładowo w pracy nauczyciela historii można natknąć się na pytania uczniów, zwłaszcza w szkole ponadpodstawowej, związane z Wielką Lechią, której popularyzatorzy oskarżają historyków o zakłamanie, a wręcz ukrywanie prawdy o przeszłości narodu polskiego. Jak należy postępować, by nie zabijać dociekliwości podopiecznych, a jednocześnie wyjaśnić mechanizm funkcjonowania tej pseudoteorii naukowej? Zadania nauczyciela będą obejmowały zarówno kwestie merytoryczne, związane z warsztatem pracy historyka, jak i zagadnienia wychowawcze, powinien on bowiem wskazać podopiecznym, jak należy selekcjonować i hierarchizować spotykane informacje. Konieczne wydaje się przy tym uwzględnienie również światopoglądu ucznia.
Utrudnieniem w omawianiu tego problemu może być niestety fakt, iż część autorów, będącymi piewcami teorii o Wielkiej Lechii, posiada tytuł naukowy (choć niekoniecznie w dziedzinie humanistyki) czy też opublikowało swoje artykuły w periodykach naukowych. Tytuł naukowy jest przecież z
założenia związany z dorobkiem akademickim, więc daje złudne poczucie legitymizacji tez przez nich głoszonych.
Wiarygodne źródła wiedzy Warto, abyśmy jako nauczyciele historii przypominali sobie przedmioty z czasów studiów, jak chociażby warsztat naukowy historyka czy nauki pomocnicze historii. Dzięki temu łatwiej będzie nam wyjaśnić uczniom, na czym polega praca naukowa historyka, dlaczego pewne źródła są uznawane za wiarygodne, a inne nie. Będziemy wtedy w stanie powiedzieć np., dlaczego słynna Kronika Prokosza jest w kontekście teorii o Wielkiej Lechii niewiarygodna i nieautentyczna. Jednocześnie taka dyskusja stanie się realizowaniem podstawy programowej dla liceum i technikum, w której zapisane jest m.in., że uczeń nabywa „umiejętności samodzielnego poszukiwania wiedzy i korzystania z różnorodnych źródeł informacji, krytycznego formułowania i wypowiadania własnych opinii czy wreszcie rozpoznaje rodzaje źródeł, ocenia przydatność źródła do wyjaśnienia problemu historycznego; dostrzega mnogość perspektyw badawczych oraz różnorakie interpretacje historii i ich przyczyny”. |
Fot. Agnieszka Bekiesz Warto, abyśmy jako nauczyciele historii przypominali sobie przedmioty z czasów studiów, jak chociażby warsztat naukowy historyka czy nauki pomocnicze historii. Dzięki temu łatwiej będzie nam wyjaśnić uczniom, na czym polega praca naukowa historyka, dlaczego pewne źródła są uznawane za wiarygodne, a inne nie. |
Interdyscyplinarność historii
Warto także uczulić naszych podpieczonych na fakt, iż historia, choć z pozoru jest nauką uporządkowaną i zamkniętą, podobnie jak inne dziedziny, podlega nieustannej aktualizacji. Jako nauczyciele jesteśmy zobowiązani do śledzenia tych zmian, dostrzegania, że co jakiś czas pojawiają się nowe interpretacje wydarzeń. Powinniśmy starać się przekazywać te najnowsze ustalenia podczas lekcji. Tymczasem zwolennicy koncepcji Wielkiej Lechii przywołują już obalone teorie. Różne nauki humanistyczne, czy nawet przyrodnicze, potrafią wspomóc pracę zawodowych historyków – dziś chociażby genetyka stwarza duże możliwości. Dyscyplina ta przyczyniła się, wraz z językoznawstwem, do zaktualizowania ustaleń na temat zasiedlenia ziem polskich przed przybyciem Słowian. Coraz częściej odrzuca się tezę o pustce osadniczej, niemniej sposób prezentowania tego zagadnienia przez Turbolechitów zahacza czasami o rasizm – mam tu na myśli kwestię haplogrupy R1a, z której dystrybucji wyciągają oni nieakademickie, szowinistyczne wnioski. To może u naszych uczniów wywołać postawy niechęci wobec innych narodów.
Warto zwrócić także uwagę na propagowanie przez część Turbolechitów pewnych, oczywiście tylko pozytywnych, związków wspólnoty słowiańskiej z Rosją. Jest to o tyle niebezpieczne, że wiemy dziś, szczególnie po agresji rosyjskiej na Ukrainę, jak to państwo działa w sieci, czym są ich fabryki trolli, jak próbują one sterować opinią publiczną, czasami także w naszym kraju, np. poprzez różne komentarze na forach internetowych. Nie można zatem wykluczyć, że istnieją jakieś związki pomiędzy propagatorami teorii o Wielkiej Lechii i państwem Władimira Putina.
Krytyczne myślenie
Mając na uwadze wiek naszych uczniów, szczególnie ich wrażliwość, kształtowanie się dopiero postawy krytycyzmu, powinniśmy ich na te niebezpieczeństwa uczulać i wskazywać możliwe zagrożenia. Również te związane z formą sekty – Turbolechici tworzą przecież poczucie wspólnoty, dostępu do wiedzy, której nie mają inni, kreślą możliwe zagrożenia dla grupy. Widać to po ich internetowej działalności, bo z nią przede wszystkim zetkną się nasi uczniowie, choć mogą też być świadkami spotkania autorskiego czy innych wydarzeń dotyczących omawianej tematyki. Część wyznawców Wielkiej Lechii ma również swojego przywódcę, zwanego królem. Aby chronić naszych uczniów, powinniśmy być świadomi, jak daleko posuwają się Turbolechici w swych działaniach i jak niebezpieczna może być ich aktywność.
Podsumowując, nasze podstawowe zadania powinny ogólnie opierać się na realizacji podstawy programowej, która wprost mówi o kształtowaniu krytycznego myślenia. Nauczmy naszych uczniów, jak powinno się weryfikować informacje, uświadamiajmy, na czym polega praca naukowców, polecajmy odpowiednie dla pogłębiania wiedzy książki, pokazujmy zagrożenia, związane z teorią o Wielkiej Lechii. A przede wszystkim nie bójmy się podejmować z nimi dyskusji na ten temat.
Dorota Napierała fot. Agnieszka Bekiesz |